Dubaj to owoc próżności poprzedniego władcy. To właśnie on postanowił, że stworzy miasto, o którym każdy na świecie będzie mówił,
używając przedrostka „naj”. Dubaj ma bowiem najwyższy budynek świata, najbardziej ekskluzywny hotel, najnowocześniejsze metro,
największe centrum handlowe na świecie

Podwaliny pod budowę potęgi Dubaju sięgają lat 60. XX wieku, kiedy to na jego terenie odkryto złoża ropy naftowej. Gdy ich pokłady się wyczerpały, rezolutny szejk postanowił zainwestować w budownictwo i infrastrukturę. Z zarobionych na ropie pieniędzy wybudował port i lotnisko, z Azji ściągnął tanią siłę roboczą, z Europy i Ameryki speców od finansów i inżynierii. Tak powstało m.in.

dubajskie metro, składające się z 10 stacji wybudowanych w zawrotnym tempie (4 lata). Pociągi jeżdżą po powierzchni ziemi, a do ich kierowania nie potrzeba maszynistów. Pełna automatyka. Po co w Dubaju metro? Raczej nie z praktycznego punktu widzenia. Arabowie metrem nie jeżdżą, bo wolą wypasione, klimatyzowane auta. Kto by nie wolał?

Dubaj to jeden z 7 emiratów (obok: Abu Zabi, Szarży, Ajmana, Umm al-Kajwajnu, Ras al-Chajmy i Fudżajry) młodego, bo powstałego w 1971 roku państwa, które leży na Bliskim Wschodzie, nad Zatoką Perską i Omańską. Paradoksalny w tej sytuacji wydaje się fakt, że krajem rządzą wielopokoleniowe rody. Metropolia stanowi 3-milionową mieszankę ludzi ponad 150 narodowości, dzięki pracy których tak naprawdę funkcjonuje. Europejczycy i Amerykanie pracują w filiach swoich firm, przybysze z Indii, Pakistanu i Turcji jeżdżą taksówkami (bardzo tanimi w porównaniu z polskimi), pracują w hotelach i na budowach. Bogactwo Arabów, którzy ścigają się po 3-, 4-pasmowych drogach czy 7-pasmowych autostradach, przeplata się z biedą przybyłych tu mieszkańców Dalekiego Wschodu, którzy zamieszkują slumsy.

Kiedy patrzy się na dzisiejszy Dubaj, pełen przepychu, bujnej zieleni, perełek architektonicznych, jeżdżących najlepszymi samochodami świata Arabów, trudno wyobrazić sobie, że jeszcze 50 lat temu teren ten pokryty był pustynnym piaskiem, a ludzie żyli z rybołówstwa i poławiania pereł.

Światowa ikona budownictwa

Najwyższy budynek świata otwarto na początku kwietnia. Miał on nosić nazwę Burj Dubai, ostatecznie jednak, być może spontanicznie, bo podczas inaugurującego uroczystość otwarcia przemówienia, szejk Dubaju zmieniał nazwę na Burj Khalifa. W ten sposób oddał cześć władcy emiratu Abu Zabi i jednocześnie prezydentowi Zjednoczonych Emiratów Arabskich, szejkowi Chalifowi ibn Zajadowi an-Nahajanowi. Gest ten nie był jednak do końca bezinteresowny, bowiem to właśnie Abu Zabi wyciągnęło rękę do Dubaju, kiedy ten zmagał się z problemami finansowymi. Trudno uwierzyć, ale kryzys dotarł także nad Zatokę Perską.

Wieża Kalifa to 169 pięter wystrzelonych w górę na wysokość 282 m, wartych bagatela 1,5 mld dolarów. W budynku znajduje się 527 tys. mkw. powierzchni mieszkalnej (1044 mieszkania i apartamenty) i 28 tys. mkw. powierzchni biurowej. Jak na najwyższy budynek świata przystało, w ceremonii otwarcia udział wzięło 60 tys. osób.
Celem ambitnego władcy Dubaju było pobicie dotychczasowego rekordu w wielkości budowli, który należał do tajwańskiego Taipei 101.

Postarało się o to ponad 12 tys. ludzi, którzy mozolnie, piętro po piętrze, budowali kolosa od 2004 roku. Wieża, poza rekordem najwyższego budynku świata, bije jeszcze inne rekordy, m.in. najwyżej na świecie położonego tarasu widokowego (124 piętro), najwyżej na świecie usytuowanego meczetu i basenu (158 i 76 piętro), najdłuższej windy świata. Dopełnieniem wyjątkowości wieży będzie znajdujący się na 37 piętrze luksusowy Armani Hotel, zaprojektowany przez samego mistrza.

Luksusy z gwiazdkami

Dubaj kusi hotelami – niezwykle luksusowymi i niezwykle drogimi. Znany na całym świecie jako wizytówka Dubaju to Burj al Arab. 7-gwiazdkowy gigant (wpisany do księgi rekordów Guinessa z racji liczby gwiazdek) w kształcie rozpiętego na wietrze żagla usytuowany jest na sztucznej wyspie oddalonej od linii brzegowej o 280 m. Ma 321 m wysokości.
Burj to wyłącznie hotel, nie zawiera pomieszczeń biurowych. Ci, którzy dysponują bardzo zasobnym portfelem, mogą pławić się w luksusach już za jedyne 1300 dolarów za dobę. Jeśli ktoś wychodzi z założenia, że jak szaleć, to na całego, może pławić się w ekskluzywnym apartamencie, którego cena dochodzi do 35 tys. dolarów za dobę. Dla tych, których nie stać na Burja, za około 300 zł mogą wejść do hotelu i obejrzeć jego wnętrze. A jest co oglądać.

Marmury, złote klamki, platforma widokowa, baseny, solaria, sauna, studio fitness, bar, kasyno, poczta, a nawet muzeum i biblioteka to tylko niektóre atrakcje oferowane bogaczom. Hotel posiada nawet własne lotnisko dla śmigłowców oraz akwarium z żywą rafą koralową. Jak w raju poczują się także żołądki gości. Mogą oni wybierać wśród kilkunastu różnorodnych restauracji. Jedna oferuje najbardziej wyszukane owoce morza, druga kuchnię europejską, spożywaną 200 m n.p.m., trzecia azjatycką itd. Nie znajdzie się nikt, kto wyjedzie z Dubaju bez kilku dodatkowych kilogramów.

W Burj al Arab są powierzchnie pokryte 22-karatowym złotem – łącznie 2 tys. mkw. Praktycznie całe wyposażenie hotelu zostało zaprojektowane i wykonane specjalnie dla niego, aby tworzyło zgraną całość. Dywany zostały sprowadzone z Indii, Afryki i Angli, granit z Brazylii, a marmur na posadzki i ściany z Włoch, zresztą ten sam, którego w swej twórczości używał Michał Anioł. Z ciekawostek warto dodać, że proporcja pracowników hotelu do liczby gości wynosi 6:1. Obsługa włada kilkunastoma językami świata, a konstrukcja budynku chroni przed wszelkimi anomaliami pogodowymi, które mogłyby wywołać chwianie się kolosa.

Hotelowy Dubaj to jednak nie tyko Burj al Arab. Kto był nad zatoką, niewątpliwie zwrócił uwagę na Jumeirah Beach Hotel. To 5-gwiazdkowe cudo, które znajduje się niedaleko żagla, podobnie jak sąsiad przyciąga oko swoim kształtem. Hotel zbudowany jest na wzór fali. Szczególnie ładnie wygląda w nocy, kiedy jego oświetlenie idealnie komponuje się z migającymi w barwach tęczy światłami na Burj al Arab. Charakterystyczną ofertą Jumeirah jest menu. Goście mogą posilić się specjałami kuchni z różnych stron świata, m.in. Libii, Argentyny, Włoch, Teksasu i Meksyku. W tym miejscu nie mogę nie wspomnieć o jednym z najnowszych i najciekawszych miejsc, w którym może zamieszkać osoba nastawiona na luksus. Atlantis Hotel, bo o nim mowa, zwraca oczywiście uwagę wymyślnym kształtem (w końcu jest w Dubaju) oraz ekskluzywnym wnętrzem. Główną atrakcją tego miejsca rozpusty jest akwarium, w którym pływają 63 tys. ryb. Przy próbie wyobrażenia sobie rozmiarów tego wynalazku pomoże być może fakt, że zaprojektowano je na wzór zatopionego miasta Atlantyda.

Atlantis Hotel otwierano z wielką pompą. Na uroczystości pojawiły się światowej sławy gwiazdy, chociażby Kylie Minoque, Oprah Winfery i Charlize Theron. Wart 1,5 mld dolarów hotel położony jest na sztucznej wyspie Jumeirah. Budynek wyróżnia się łukiem, którym spięto jego skrzydła. Nocleg w kompleksie to koszt 25 tys. dolarów za dobę. Nie mam co prawda dylematu, czy pokusiłabym się na opływanie w luksusie, bo nie mam takiej sumy. Ale perspektywa zobaczenia chociażby sztucznej rzeki o długości 2 km z falami metrowej długości czy basenu z rekinami niewątpliwie kusi.

Architektoniczne cuda

Dubaj to raj dla architektów. Mogą oni szaleć do woli. Im dziwaczniejszych kształtów jest projekt, tym większe prawdopodobieństwo jego realizacji. Architektów nie ograniczają plany zagospodarowania przestrzennego, a do niedawna nie ograniczał ich także budżet.
Myli się jednak ten, kto twierdzi, że Dubaj to królestwo tylko dla konstruktorów. Ogromne budowle o wymyślnych kształtach zachwycą każdego i choćby dla tego widoku warto odwiedzić miasto.

Emirates Towers to kolejne wieżowce, które wyłaniają się z panoramy Dubaju. Usytuowane przy Sheikh Zayed Road Emirates Office Tower i Emirates Towers Hotel są bardzo nowoczesne, a do gustu przypadną szczególnie miłośnikom science fiction, bowiem wyglądają, jakby przybyły z innego świata. Wieże mają różną wysokość. Jedna wyciąga się do niebo na długość 354,6 m, druga na 305 m. Są połączone podziemnym centrum handlowym. Bliźniacze wieże otoczone są ogrodami, wodospadem i miejscami do siedzenia.

Wybudować sztuczną wyspę w kształcie palmy? Żaden problem. Wybudować trzy takie wyspy? Proszę bardzo. Może dla kogoś to problem, ale nie dla emira Dubaju. Upublicznienie informacji o budowie pierwszej wyspy – Jumeirah – wywołało burzę na całym świecie. Jedni pukali się w głowy, inni przecierali oczy z zachwytu. Do realizacji tego szalonego pomysłu posłużyła najnowsza holenderska technologia pogłębiania. Wyspę ze stałym lądem łączy pień. Zarówno na nim, jak i na 17 liściach, bo tyle ma ich palma, powstaną docelowo: ponad 25 ośrodków wypoczynkowych, 3 rodzaje
rezydencji (zbudowano ich dotychczas około 2 tys.), mariny, centra handlowe, centra rozrywki, restauracje. Inwestorzy zarobili na palmie kolosalne pieniądze – rezydencje rozeszły się jak papier toaletowy w PRL-u. Już zacierają ręce, ile zarobią na dwóch kolejnych palmach. Oby tylko im samym palma nie odbiła.

Masz, to wydawaj

Dubaj to także raj dla zakupoholików. Któż nie chciałby poszaleć w ogromnym centrum handlowym Mall of Emirates, które oferuje 400 sklepów i punktów usługowych? Nawet jeśli nic tam nie kupimy, bo nie stać nas na takie marki, jak choćby Armani czy Ives St. Laurent, warto odwiedzić kolosa, bo są tam atrakcje, których nie znajdziemy w Arkadii. Za kilkanaście dirhamów (waluta Emiratów) możemy przejść przez tunel w akwarium i podziwiać pływające nad naszymi głowami mniejsze i większe ryby, lub udać się piętro wyżej do zoo. Bodaj największą atrakcją malla jest Ski Dubai – 5 sztucznych stoków narciarskich z jedyną na świecie czarną trasą w krytym kompleksie. Na dole i w połowie stoków znajdują się restauracje. Każdego dnia produkowane jest do 30 ton śniegu. Białemu szaleństwu można się tu oddawać przez cały rok. Zmarznąć jednak nie można, ponieważ przez cały czas utrzymywana jest temperatura -1°C. Równocześnie po stoku może szusować 1,5 tys. osób.

Na zakupy, już bez rozrywkowych atrakcji, warto się także udać na jeden z targów, na których można kupić ubrania i egzotyczne przyprawy. Ceny są przystępne, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Dubaj uchodzi za królestwo złota, są więc tam także gold souk. Eksperci twierdzą, że złoto to jedyna rzecz, którą w Dubaju można kupić taniej, niż gdzie indziej. Wąskie uliczki bazaru to dziesiątki sklepów z mnóstwem wyrobów ze złota, w większości 24-karatowego. Ceny są naprawdę niewielki, ale okazyjnie można także coś utargować.

Rozrywki i inne szaleństwa

Co poza tym kryje w sobie wizytówka Zjednoczonych Emiratów Arabskich? Cieszące się ogromną popularnością wyścigowe wierzchowce, miłośnikiem których jest szejk Muhammad Ibn Raszid al-Maktum, założyciel stajni Godolphin. To właśnie on organizuje corocznie najkosztowniejszy wyścig w Nad Al Sheba. Ogromne tereny pustynne, po których można odbyć pełne wrażeń i wyzwalające adrenalinę safari. W zależności od gustu i żądzy przygody w grę wchodzą jeepy lub quady. Przejażdżkę taksówką wodną z jednego brzegu rzeki dzielącej Dubaj na dwie części na drugi. Atrakcja to niezwykła i niedroga, bo w przeliczeniu na polską walutę kosztuje 1 zł. Muzeum Dubaju, które przedstawia eksponaty obrazujące życie mieszkańców tych terenów na przestrzeni 5 tys. lat. Jedyny w mieście meczet udostępniony osobom, które nie są muzułmanami. Wodny park rozrywki Wild Wadi, który usytuowany jest na powierzchni 5 ha, nudzić się więc tam nikt nie będzie. Można tu m.in. surfować na sztucznych falach różnej wielkości. I pewnie mnóstwo innych rzeczy, o których można by pisać jeszcze długo. Ale na to nie ma ani miejsca, ani czasu.

vip_logo
Autor: Magazyn VIP Polityka Biznes Fakty
http://excluzive.pl

Related Posts